Na zdjęciu: BLUZKA CAPE TOWN
Na zdjęciu ŻAKIET PEACH REGENT | BLUZKA BIAŁA VIRGINIA | SPODNIE GRANATOWE HARVARD
Na zdjęciu: BLUZKA ICEBERG CAMBRIDGE
– Zdecydowanie! Doświadczenie pracy w takim miejscu na pewno jest nie do zapomnienia! Ale zgadujemy, że na samym szczycie Twojego CV znalazłaby się jednak rola mentora dla EIT Health. Zresztą, jako członek zarządu Unicorn Nest i współzałożycielka grupy doradczej EFFENEX musisz być świadoma tego, jak ważne – czy to przy stawianiu pierwszych zawodowych kroków, czy przy budowaniu swojego biznesu – jest mienie przy sobie kogoś, kto mógłby posłużyć dobrą, merytoryczną radą, wskazać drogę, nawet konstruktywnie skrytykować. Właściwie, skąd w ogóle u Ciebie pomysł, by to właśnie mentoringowi – spośród wszystkich innych aspektów Twojej kariery – poświęcić szczególną uwagę?
– Do pierwszego programu mentoringowego zostałam zaproszona właśnie wtedy, kiedy pełniłam rolę Dyrektora Gdańskiego Parku Naukowo – Technologicznego. Był to program Girls Go Startup Academy. Po nim przyszła kolej na Leam in STEM. Do obu zaprosiła mnie Bianka Siwińska z Fundacji Perspektywy. I jestem jej za to ogromnie wdzięczna, bo tak naprawdę pomysł stania się mentorką… spadł mi z nieba! A ja miałam otwartość podjęcia się nowego wyzwania i nowej roli. Chęć niesienia pomocy innym chyba trzeba nosić w sercu. Natomiast mentorowania człowiek uczy się całe życie.
Do roli mentora w EIT Health zaaplikowałam z ciekawości i chęci pracy z zagranicznymi zespołami. Jako pierwsza zgłosiła się spółka niemiecka. Potem – portugalska. Praca z ludźmi różnych narodowości, kultur zawsze mnie fascynowała. Zresztą, mnie od dziecka pchało w świat i pierwsze kroki ścieżki zawodowej stawiałam zagranicą. Ale to już inna historia i wątek.
Miałam szczęście obserwować Anię Hejkę przy pracy i uczyć się od niej. To ona zaprosiła mnie do wspólnego projektu, razem budowałyśmy Fundusz Kapitałowy Unicorn Nest. Mentoring i wsparcie eksperckie było jednym z najważniejszych wyróżników UN.
Uczyłam się od Ani, a potem wspólnie uczyłyśmy naszą młodszą koleżankę – świeżo upieczoną, niezwykle ambitną absolwentkę z ciekawym już doświadczeniem. Chyba to właśnie wtedy zrozumiałam, czym naprawdę jest mentoring (oraz reverse mentoring) , poczułam moc tego przepływu energii i wiedzy. Ania niestety odeszła. Ale jej słynne: „never give up” zostanie ze mną na zawsze.
Na zdjęciu: BLUZKA MANDELA | SPÓDNICA REFLECTING POND TUBE
– Czyli można by powiedzieć, że to Ania Hejka była Twoją mentorką?
– Tak, choć nie tylko. Mogę powiedzieć, że miałam i wciąż staram się mieć w życiu kogoś, kto byłby dla mnie mentorem. Zacznijmy od Ani – to dla mnie wcielenie mądrości i odwagi. Nota bene, pamiętam, jak będąc niedawno w Nowym Jorku (już po odejściu Ani z naszego zespołu), dotarłam na Wall Street, do słynnej Fearless Girl. Gdy stanęłam naprzeciwko niej…przeszył mnie dreszcz. W tych posągowych rysach twarzy rozpoznałam Ankę. Czas jakby na chwilę się zatrzymał. To było bardzo mocne odczucie, a obraz tej sceny mam ciągle w głowie.
Swego czasu miałam szczęście pracować z profesorem ze Stanford University. Pamiętam, jak przyjechał do Polski. Był u nas, w GPN-T. Rozmawialiśmy o planach, pomysłach. O moim nowym stanowisku. On powiedział wtedy bardzo ważną rzecz: „pamiętaj, abyś nie zakopała się w papierach. Zza biurka łatwo stracić perspektywę”. Wspierał mnie też profesor z University of Austin. Jemu jestem wdzięczna za to, że miał dla mnie czas i mądre słowo wtedy, gdy podejmowałam decyzje o zmianach.
Cieszę się, że mam szczęście obcować z naprawdę mądrymi ludźmi, wśród których są zarówno silne w swojej kobiecej delikatności ekspertki, jak i wrażliwi w swojej męskiej sile mężczyźni.
Na zdjęciu: SUKIENKA CZARNA AMARYLIS
– Jesteś więc idealną osobą, która mogłaby nam odpowiedzieć na pytanie, na czym polega tzw. reverse mentoring!
– Reverse mentoring osadza się na otwartości i na posiadaniu przekonania, że ciągle jest jeszcze coś, czego możemy się uczyć. Możemy, oczywiście, ująć ten proces w jednostronnym przepływie wiedzy – z czym mamy do czynienia, kiedy to my komuś mentorujemy. Ale równie dobrze można się uczyć od siebie nawzajem – i na tym polega właśnie reverse mentoring. To, ile tego wchłoniemy zależy tylko od nas, od zgromadzonych w nas pokładów pokory i od tego, czy potrafimy słuchać. Liczą się uwaga i wspomniana już otwartość na nowe, na inne.
– Czyli Twoja praca w dużej mierze osadza się nie tylko na zdobywaniu nowych doświadczeń, ale też – a może zwłaszcza – na dzieleniu się z innymi tym, czego sama się już nauczyłaś „na własnej skórze”. Nie będzie chyba w takim razie nadużyciem, jeśli dopowiemy, że stawiasz nie na mega koncerny, lecz na kreatywne biznesy i rozwijających aktywnie swoją działalność przedsiębiorców. Wyjaśnisz nam, czemu swoją energię skupiłaś właśnie na start-upach? Dlaczego to praca z nimi daje Ci szczególną satysfakcję?
– Bo lubię zmienność, wyzwania. Łatwo przychodzi mi łączenie różnych elementów, tworzenie większego obrazu. Wierzę w partnerstwo i synergię. Boję się tego, że coraz bardziej zapominamy o tym „ludzkim” aspekcie pracy – a dla mnie to właśnie człowiek jest ważny. No i chyba w tym wszystkim chodzi też o sprawczość i tempo. Mam w sobie pewnego rodzaju niecierpliwość. Lubię, gdy sprawy posuwają się sprawnie do przodu (co wcale nie oznacza, że szybko, raczej chodzi o brak zastoju). Czuję satysfakcję, gdy zadania z listy zadań do wykonania zmieniają status na „załatwione”. Szybko zastępuję je nowymi i… zabawa zaczyna się od nowa!
Na zdjęciu: SUKIENKA AMARYLIS
– A gdybyś mogła dokończyć zdanie: Moją ambicją jest…?
– Zachować balans. Aby żyć jak najdłużej w zdrowiu i w dobrym humorze, w poczuciu spełnienia i komfortu z samą sobą. I aby nigdy się nie poddawać, ciągle próbować nowego (nota bene, mamy w rodzinie takie życzenie, które ciągle sobie powtarzamy: abyś zrobiła/ł coś po raz pierwszy, co będzie oznaką, że ciągle jesteś młoda/y. Ja zawsze życzę tego moim rodzicom, oni – mnie. Działa motywująco!).
– Cóż, podsumowując, Twoja ścieżka kariery może być inspiracją dla innych , a po 15 latach doświadczenia w środowisku biznesowym musisz się już czuć jak ryba w wodzie! Jednak wszystkie jesteśmy świadome tego, że dla kobiet jest ono bardziej nieprzychylne niż dla mężczyzn – dużo mówi się o zjawisku szklanego sufitu. Czy sama kiedykolwiek zetknę-łaś się z tym problemem? Jeśli tak, to może miałabyś dla nas cenne wskazówki, jak poradzić sobie z taką formą dyskryminacji?
– Mam za sobą drobny incydent. Jasno zakomunikowałam wówczas sprawę prezesowi zarządu. Dałam wyraz swojemu niezadowoleniu i pokazałam, dlaczego sprawy powinny potoczyć się inaczej – opierając się o fakty i liczby. Moja prośba o wyrównanie sytuacji została uwzględniona. Nie spełniono jej od razu, ale – koniec końców – spełniono.
Na szczęście, radykalna forma dyskryminacji mnie nie dotknęła. Nie wiem, jak bym się zachowała. W końcu: „tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”. Udzielanie zatem przeze mnie porady w tym aspekcie byłoby dalece niewłaściwe.
– A jako leaderka, mentorka i mama malutkiej córeczki – jaką poradę przekazałabyś następnym pokoleniom dziewczyn?
– Wszystko przychodzi w odpowiednim czasie. Nie warto bić głową w mur, spieszyć się uparcie i uporczywie. Lubię ten cytat R. Kapuścińskiego: „Kiedy się spieszysz, nic nie widzisz, nic nie przeżywasz, niczego nie doświadczasz, nie myślisz! Szybkie tempo wysusza najgłębsze warstwy twojej duszy, stępia twoją wrażliwość, wyjaławia cię i odczłowiecza”.
Warto za to postawić na autentyczność. Nie ustawać w samorozwoju. I oczywiście: nigdy się nie poddawać. Próbować, choćby po to, aby powiedzieć sobie, że przynajmniej spróbowałam.
Na zdjęciu: BLUZKA CZERWONA DAPHNE | SPODNIE GRANATOWE HARVARD
– To teraz może coś nieco lżejszych tematów : ) Mówi się, że nie ma rzeczy, której nie można by znaleźć w damskiej torebce. My sprecyzowałybyśmy – w torebce businesswoman! Zdradziłabyś nam, co Ty zawsze zabierasz ze sobą?
– Temat torebki to w moim przypadku nieoczywista sprawa. Owszem, podobają mi się torebki, ale nie lubię ich nosić. Dlatego mam ich mało. Jedną, którą noszę bardzo długo, znajdą się gdzieś w szafie jeszcze jakieś dwie inne – ot tak, aby czasem coś zmienić. Powiedzmy, że stały punkt programu to w moim wypadku… notes i pióro. Zawsze zapisuję myśli, pomysły, zadania do zrobienia.
Mam zawsze ze sobą błyszczyk do ust i krem do rąk. Do tego mały przybornik do paznokci z pilniczkiem w roli głównej (zadbane dłonie i paznokcie to dla mnie ważna sprawa). Ot, nic specjalnie więcej.
– I ostatnie pytanie! Jako marka stworzona z myślą o aktywnie realizującej swoje cele i aspiracje businesswoman, ENNBOW poświęca wiele uwagi opisywaniu inspirujących kobiet i ich definicji sukcesu. Odwróćmy jednak role: jak Ty opisałabyś ENNBOW i jak zdefiniowałabyś nasze ubrania?
– Jestem oddaną ambasadorką ubrań ENNBOW od lat. Wyznaję zasadę mówiącą, że w prostocie leży moc elegancji. Lubię falbany, koronki, wzory – tak, jednak u innych… Ja najlepiej czuję się w prostych krojach i mocnych kolorach. Jeśli np. wybiorę odcień niebieskiego, będzie to lodowy błękit, soczysty turkus albo nasycony granat. ENNBOW to dla mnie synonim uniwersalności. I, co najważniejsze – to wygoda w pełnym znaczeniu tego słowa. Wystarczy skompletować kilka rzeczy, aby codziennie wyglądać inaczej. To ogromny komfort i oszczędność czasu. Doceniam poczucie wygody, jakie zapewniają Wasze materiały oraz to, że ubrania się nie gniotą, nie „wypychają”. Genialne rozwiązanie! No i jeszcze jedno – coś, co może być dla niektórych absolutem… tych ubrań w zasadzie nie trzeba prasować! Czyli, wygonie i elegancko – czegóż chcieć więcej?!