ENNBOWoman: Dr. Kasia Lasota Heller

Realizuj swoje marzenia. Nie poddawaj się. Nie myśl, co może się nie udać – to tylko niektóre przesłania, jakie ma Ci do przekazania Dr Kasia Lasota Heller.

Adwokat w Szwajcarii i Polsce, założycielka kancelarii LEXcellence, prezes zarządu Swiss-Polish Blockchain i leader grupy OPolkaCH, organizacji wspierającej kariery Polek w Szwajcarii.

Jak polskie DNA może pomóc w prowadzeniu biznesu za granicą? I czy świadomość konkurencji w branży może de facto być atutem, nie przeszkodą? O tym wszystkim i o własnej definicji sukcesu opowiada Dr Katharina Lasota Heller marcowa ENNBOWoman!

Na zdjęciu: BLUZKA REFLECTING POND MANDELA 

– (ENNBOW): Kasiu, masz za sobą lata edukacji na jednej z lepszych uczelni: studia magisterskie skończyłaś w Poznaniu, doktorat zrobiłaś w Monachium, potem głód wiedzy zaspokajałaś na McGeorge School of Law i Harvard Business School. Twoje doświadczenie zawodowe jest imponujące – współpracowałaś z różnymi firmami prawniczymi, wykładasz na Akademii Leona Koźmińskiego, jesteś prezesem zarządu Swiss-Polish Blockchain Association, adwokatem w Polsce i Szwajcarii, a do tego współtworzysz kancelarię LEXcellence, która swoją siedzibę ma w Szwajcarii. Pełnisz tyle różnych ról, że na pewno żaden Twój dzień pracy nie jest taki sam! Opowiedz nam proszę, jak wygląda teraz Twoja codzienność?

 

 – (Dr. Kasia Lasota Heller): Mój dzień nie skupia się jedynie wokół pracy. Jednak wypełnienie wszystkich obowiązków zawodowych i społecznych wymaga, co tu dużo ukrywać, sporej dyscypliny i dystansu do siebie i do świata. Co by, mówiąc kolokwialnie, nie zwariować! Mój dzień zaczyna się o 6 rano, kiedy mój mąż przynosi mi kawę do łóżka (a robi to już od prawie 12 lat). Do 7:15 wykorzystuję czas na czytanie wiadomości, odpowiadanie na maile, planowanie spotkań. Potem wstaje Xenia, idzie do szkoły, ja albo idę biegać (około 40 min), albo korzystam ze steppera. Pracę w kancelarii zaczynam o 9:15. Wszystko to udaje mi się zrealizować w ramach jednego poranka dzięki niewielkiej odległości, jaka dzieli moje mieszkanie i biuro – 900 m pokonuję na piechotę. Około 9:30 zaczyna się „młyn” i mój telefon dzwoni praktycznie non stop. Albo przychodzą klienci, albo to ja uczestniczę w wideokonferencjach. Tak aż do 12. Wtedy w Szwajcarii zamiera życie zawodowe – zaczyna się przerwa na lunch. Warto wtedy coś przekąsić, nawet jeśli niekoniecznie jest się głodnym. Od 14:00 do 17:30 w restauracjach podawane są jedynie napoje i może jeszcze jakieś małe kanapki. O 12:00 wyłączamy więc biurowy telefon. Ale moja komórka i tak wydzwania. Zresztą, lunche wcale nie są dla mnie czasem wolnym od pracy – wykorzystuje je, aby spotkać się z klientami lub partnerami zawodowymi. Ale czasem też po to, by móc pogadać ze znajomymi. Do domu wychodzę o 19:00 i tym  samym kończę pracę.
 

– Zawodowo związana jesteś zarówno z Swiss-Polish Blockchain Association i LEXcellence. Obie instytucje mają swoje siedziby w szwajcarskim mieście Zug. Od Poznania, gdzie studiowałaś, dzieli je 1112 km. Na Twojej mapie należałoby jednak zaznaczyć parę innych ważnych przystanków. Bruksela, Monachium, Warszawa, Wiedeń, Sacramento w USA… A jednak ze wszystkich miejsc koniec końców postawiłaś na Szwajcarię. Dlaczego akurat ten kraj?

– Dobre pytanie! (śmiech) Szczerze? W Szwajcarii znalazłam się głównie przez miłość. Mojego męża poznałam w samolocie lecącym z Warszawy do Zurychu – na jego pokładzie żadne z nas miało się tak właściwie nie znaleźć. Lot męża z Poznania do Monachium został odwołany i musiał lecieć przez Warszawę, ja zaś miałam wsiąść we wcześniejszy samolot. Nasze miejsca były obok siebie, a, co najśmieszniejsze, oboje pracowaliśmy dla tej samej spółki, choć o tym nie wiedzieliśmy. Jednak na przeprowadzkę zdecydowałam się dopiero wtedy, kiedy miałam pewność, że nadal będę mogła tam pracować.

 

– Grafik masz zatem zapełniony po brzegi! Jak udaje Ci się mądrze dzielić go między Twoją kancelarię i życie osobiste?

– Wbrew pozorom najważniejsza dla mnie jest moja rodzina – mój mąż Pierre i córka Xenia. Mamy też w domu żelazną zasadę – każdego dnia, najpóźniej o 19:00, zasiadamy wspólnie do stołu i jemy razem kolację. Oczywiście, nie zawsze jest to możliwe, bo często zdarza się, że ja lub mąż musimy wyjechać. Jednak poza takimi przypadkami najważniejszym momentem dnia jest dla nas ten, kiedy wszyscy możemy wspólnie siąść przy jednym stole.

Współczesne kobiety zmagają się z wiecznym brakiem czasu. Ciągle gdzieś gnamy, nieustannie pracujemy na najwyższych obrotach, jednocześnie realizując się na wielu płaszczyznach: zawodowych i prywatnych. Dlatego tak podoba mi się podejście marki ENNBOW, które wychodzi na przeciw tym wyzwaniom. Oprócz energetyzujących, wygodnych ubrań, które sprawdzą się w każdej nawet najbardziej stresującej biznesowej sytuacji, marka oferuje możliwość przymierzenia ubrań i zrobienia zakupów w domu, kiedy akurat mamy na to czas i ochotę. Wystarczy podać swój rozmiar, kolorystykę i styl, a stylistka spersonalizuje Ci paczkę. Dzięki temu nie trzeba spędzać tylu godzin na zakupach lub scrollować miliony opcji w internecie. Myślę, że korzystając z takich małych tricków można wygospodarować dużo czasu i mieć możliwość skupienia się na własnych priorytetach.

New call-to-action 

– Przedstawiłyśmy Cię jako prezes zarządu Swiss-Polish Blockchain Association. Właściwie, padające w tej nazwie słowo blockchain można uznać za techniczny termin, pewnie wielu niezwiązanym z branżą jeszcze nieznany. Mogłabyś wytłumaczyć, co oznacza w praktyce? Zastanawia nas też, na czym – w dużym skrócie – polega działalność Swiss-Polish Blockchain Association (SPBA) i czy naprawdę taka międzynarodowa współpraca jest dla nas wszystkich ważna?

– Ogólnie mówiąc, blockchain to termin określający nową technologię, pozwalającą na rejestrowanie w czasie rzeczywistym wszystkich członków danej sieci, bez konieczności obecności pośrednika (w tej roli choćby bank czy serwer centralny) między nimi. Zmiany muszą jednak znajdować swoje odzwierciedlenie w zapisie algorytmu, a ich walidacji dokonują bardzo szybkie komputery w ramach tzw. bloków operacji – stąd też nazwa blockchain. Mówi się też o tzw. smart contract. Tego typu kontrakty wykonują się „same”, są odpowiednio zaprogramowane. Czyli na przykład: jeśli statek A w porcie B rozładuje towar C, to odbiorca towaru D automatycznie płaci nadawcy E za przekazany towar. To jak matematyczne równanie ze spójnikami logicznymi „jeśli – to”. A w wypadku, kiedy do czynienia mamy z zapłatą w postaci tokena płatniczego (kryptowaluty), który jest automatycznie generowany przez smart contract, to nie jest w ogóle potrzebny ani spedytor, ani list nadawczy (do opieczętowania w każdym porcie), ani bank – odpowiedzialny za wykonywanie przelewów. Oczywiście, potrzeba jeszcze odpowiedniej regulacji w kwestiach nadzoru finansowego czy statusu tokenu na rynku płatniczym, szczególnie na szczeblu międzynarodowym.

Jaka jest w tym wszystkim rola Swiss-Polish Blockchain Association? Pomaga polskim uzdolnionym matematykom i przedsiębiorcom „stawiać pierwsze kroki” w Szwajcarii i działać we wciąż rozwijającym się świecie technologii blockchain – pomaga więc czy to przy znajdowaniu partnerów biznesowych, czy to przy odnajdywaniu się w tutejszych regulacjach prawnych, czy też przy rozszerzaniu swojego networkingu. Mogę śmiało powiedzieć: SPBA zostało założone przez fajnych i wesołych ludzi!

 

– Ciekawie mówicie o Waszym teamie LEXcellence: Our DNA is international. Czy Twoje, jeśli można tak to ująć, polskie DNA i wyniesione z naszej kultury wartości były zaletą czy wadą przy budowaniu własnej renomy na międzynarodowym rynku? Jesteś osobą z ogromnym doświadczeniem, wystarczy rzucić okiem na Twoje CV, by móc powiedzieć Ona odniosła sukces. Ale, jak myślisz – istnieje przepis na to, jak odnieść sukces za granicą?

– Żeby w ogóle osiągnąć sukces za granicą, to najpierw trzeba wyjechać, nie bać się świata. I nie słuchać tych, których rady dyktowane są ich własnym strachem i doświadczeniem porażek. Absolutnie nie można też mieć kompleksów związanych ze swoim pochodzeniem: trzeba się integrować, rozmawiać z ludźmi, uczyć języków, być otwartym. Najważniejsze to widzieć cel w wszystkim co się robi, jasno go określać i się nie poddawać. Znana jestem z tego, że zawsze doprowadzę do końca wszystko, czego się podejmę, choćby i wymagało to karkołomnych zabiegów. Ale polskie DNA może być pomocą lub utrudnieniem. Dobrze, że jako Polacy mamy w sobie wolę przetrwania, siłę. Gorzej, że obecna jest w nas mitomania – tymczasem trzeba się nauczyć stawiać sobie realistyczne cele, nie zaś porywać się z szablą na żelazne czołgi. Nie pomaga też polski konserwatyzm, choć ja na szczęście nigdy go w sobie nie miałam. Zawsze byłam otwarta na ludzi i kultury. Może to właśnie dlatego tak łatwo przychodzi mi integrowanie się z innymi, zjednywanie sobie ludzi.

– Ale przecież branża prawnicza nie jest wolna od konkurencji. To niewątpliwie trudne, ale i ciekawe środowisko, choć pewnie początkującym prawnikom może być niełatwo się w nim odnaleźć – jak było z Tobą? Czy miałaś – a może nadal masz – mentora, kogoś, kto służyłby Ci dobrą radą, inspiracją, motywacją?

– Mam inne nastawienie do konkurencji, czuję, że to ona dodaje mi skrzydeł, szczególnie, kiedy jest duża – wtedy naprawdę można powiedzieć, że jest się dobrym w tym, co się robi, z pożytkiem dla klientów. Przy mocno uregulowanej sytuacji rynkowej i braku konkurencji nasz rozwój osobisty następuje wolniej. Bo i nie ma potrzeby na szlifowanie swoich umiejętności, skoro i tak każdy jakiś klientów znajdzie. Niestety, ciemną stroną obecności dużej konkurencji w branży jest to, że niektórzy klienci mają tendencję do oczekiwania pracy „za darmo” – ja absolutnie tego nie robię!

Nigdy, niestety, nie miałam mentora. Moje pierwsze studia skończyłam ponad 20 lat temu i wtedy w ogóle o takiej roli społecznej się nie mówiło. Choć zawsze, na różnych etapach nauki czy rozwoju kariery, i tak w moim życiu pojawiał się ktoś, na kim mogłam polegać w kwestii porad i pomocy. Mocno wierzę w to, że z każdej sytuacji zawsze znajdzie się jakieś wyjście – sama miałam parę razy tak, że naprawdę nie wiedziałam „co dalej”, a mimo to znajdowało się jakieś rozwiązanie. Najważniejsze to się nie poddawać. Moje pokolenie, urodzone w latach siedemdziesiątych, to w większości ludzie twardo stąpający po ziemi, zdani przede wszystkim na siebie.

 

– A gdybyśmy powiedziały, że często łączysz sztukę i biznes – chyba nie byłoby w tym przesady? Dużo opowiedziałyśmy już o Twojej karierze… ale przecież sztuka, szeroko rozumiana kultura też jest ważnym elementem Ciebie!

– Wraz z LEXcellence próbujemy być mecenasem sztuki. Wspieramy różne przedsięwzięcia literackie, jak np. Przystanek Polska, a także kulturalne, na miarę obchodów Teatru Stock. Do tego organizujemy dwa razy w roku w naszej kancelarii wernisaże połączone z inauguracjami wystaw malarskich, czyli Champagne & Art. Obrazy z wystaw są u nas prezentowane przez 6 miesięcy, często nabywają je nasi klienci.
 

– Szwajcaria to również „drugi dom” dla ENNBOW. Jednak, jak wspominała nasza CEO w ostatnim wywiadzie, samo wprowadzenie marki na rynek było co najmniej stresujące. Załóżmy, że jakaś inna businesswoman, zainspirowana naszą dzisiejszą rozmową, odważy się i będzie chciała wejść ze swoją firmą do Szwajcarii. W jaki sposób LEXelence mogłoby zapewnić jej wsparcie?

– Wydaje się, że Szwajcaria to trudny i drogi rynek, bo obecna na nim siła robocza jest droga. Ale warto pamiętać, że produkcja jest tu mocno zautomatyzowana. Co ciekawe, technologia sprawia, że koszty produkcji kosmetyków w Szwajcarii czy w Polsce są porównywalne. Ale etykieta made in Switzerland sprawia, że producent może podnieść swoje marże nawet o kilkadziesiąt procent. Jako leader grupy OPolkaCH pomagam kobietom-przedsiębiorcom przy rozwijaniu ich karier w Szwajcarii. Pamiętajmy, że każdy kanton ma inny system podatkowy. W związku z tym zawsze radzę paniom, aby pierwsze co, to dowiedziały się, z jakich ulg mogą skorzystać i w jakich przypadkach. Współpraca z LEXcellence zapewnia naszym klientkom pomoc prawną na wszystkich etapach działalności i rozwoju ich przedsiębiorstw: od momentu założenia spółki, przez tworzenie umów i regulaminów, aż do ewentualnego prowadzenia spraw sądowych.
 

– My jesteśmy marką modową, nie możemy zatem nie zapytać Cię o to, jak określiłabyś swój styl? I właściwie, czym dla Ciebie jest moda biznesowa: atutem, przydatnym narzędziem? A może ograniczeniem?

– Lubię ubierać się w rzeczy wygodne i zarazem dobre jakościowo. Byleby nie nudne! Monotonne komplety nie są dla mnie. Z chęcią łączę styl elegancki ze sportowym, do długich czarnych sukienek nierzadko zakładam trampki. Często chodzę też w szpilkach – przy wzroście 156 cm jest to przydatne… Lubię tę kobiecą stronę siebie, a ubrania, które to podkreślają, są dla mnie atutem. Stanowią więc niejako jedność z moim ciałem, odzwierciedlają to, że dobrze się w nim czuję. I do tego dają mi też poczucie jedności z jeszcze jednym kluczowym elementem, moją pracą. Chcę otaczać się ładnymi rzeczami i to samo tyczy się moich ubrań. Bez sztampy i nudy – za to cenię sobie ENNBOW!

New call-to-action 

– Wcześniej zagadnęłyśmy Cię o Twojego mentora, ale przecież… Ty sama nim jesteś dla innych! Oprócz aktywnego działania w branży, dzielisz się swoim doświadczeniem z tymi, którzy dopiero zaczynają – wykładasz na Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie. Co daje Ci ta praca?

– Niestety, mam mało czasu, aby być pełnoetatowym mentorem! Prowadzenie wykładów, rozmowy z młodymi ludźmi pozwalają mi spojrzeć na świat ich oczami, dają nową perspektywę i możliwość rozwiązywania (choć abstrakcyjnego) problemów prawnych w świecie nowych technologii. Za to uwielbiam tę pracę – choć muszę przyznać, że frustruje mnie jedno, bezmyślność.
 – Wiesz,  niedawno ENNBOW organizowało sesję zdjęciową dla uczestniczek projektu Jestem Liderką. Zachwyca nas, ile młodych dziewczyn coraz częściej gotowych jest realizować swoje śmiałe plany, marzenia. Potrzebujemy ich nowej energii, one natomiast potrzebują mentorów. Jako mama nastolatki, która niedługo będzie musiała wybrać własną drogę życiową – miałabyś dla niej i dla innych młodych kobiet jakąś złotą radę do przekazania?

 

– Mam nadzieję, że moja córka sama dobrze to wie, ale i tak nigdy nie przestanę jej powtarzać: pamiętaj, zawsze możesz do mnie przyjść, z czymkolwiek, z jakimkolwiek problemem, a ja zawsze będę Cię wspierać i kochać. Mam jednak parę rad, dla niej i dla innych młodych kobiet. Właściwie, to jest to osobista lista rzeczy, o których warto pamiętać: po pierwsze, kochaj siebie. Uciekaj od ludzi nieustannie pytających I po co ci to?. Uciekaj od małostkowości, bądź niezależna i wybierz zawód mogący Ci to zapewnić. Planując karierę, myśl przede wszystkim o sobie! I inwestuj w siebie, to najlepsze, co możesz zrobić. Zaoszczędzone, dobrze zainwestowane i zagospodarowane pieniądze pozwolą Ci w przyszłości być niezależną. Pamiętaj, na prawdziwą miłość nigdy nie jest za późno. Nie poddawaj się, realizuj swoje marzenia i nie myśl o tym, co może się nie udać.
 

Koszyk

Brak produktów do zakupów

Twój koszyk jest pusty